W dzisiejszych czasach, gdy wiele aut przypomina siebie nawzajem, a niewielu ludzi czuje dziecięcą radość za kierownicą swojego auta, wydawać by się mogło, że handel samochodami w branży motoryzacyjnej stracił swoją duszę, a na zmianę sytuacji, cóż, będziemy musieli czekać w nieskończoność.
Ale, czy aby na pewno ? Czy to musi być koniec czasu, w którym codziennie ktoś spełnia swoje motoryzacyjne marzenie? Czy nie można zrobić nic, aby portfele sprzedawców aut zawsze pozostawały pełne, a ich klienci zadowoleni?
W końcu o to w tym wszystkim chodzi. Każdy sprzedawca pojazdów wie, że nie ma lepszej transakcji od takiej, kiedy jest on z siebie dumny, ponieważ spełnił motoryzacyjne marzenie kolejnego maniaka, a z kolei kupujący, po odjechaniu swoim nowym samochodem myśli tylko o tym, pod jakimi pretekstami będzie mógł “wykręcić” jeszcze kilka kilometrów siedząc samotnie za kierownicą, podczas gdy z samochodowych głośników leci jego ulubiony utwór. W takich chwilach, w kierowcy budzi się ośmioletni on, leżący na łóżku z uśmiechem od ucha do ucha i wpatrujący się w wielki plakat Lamborghini na suficie.
Pozwoliłem sobie zakończyć powyższy akapit puszczając wodze fantazji, ponieważ właśnie o to musimy walczyć! O to, aby ten rozmarzony i uśmiechnięty ośmiolatek nigdy w nas nie umierał, tylko zawsze pędził po bezkresie dróg w swoim wymarzonym samochodzie.
I właśnie dlatego, wszyscy my, motoryzacyjni maniacy, musimy zjednoczyć się pod jedną flagą, na której widnieje widlasta “ósemka” i wspierać się w realizacji tych marzeń. Pracując w branży automotive, odwiedzając liczne salony oraz komisy samochodowe, wymieniając tysiące maili czy też w końcu spędzając całe godziny na rozmowach zarówno z kupującymi samochody, jak i sprzedającymi je, wiecznie brakowało mi na każdym etapie tych kontaktów najważniejszego w tym wszystkim, czyli ducha motoryzacji. Uczucia porównywalnego do przekręcenia kluczyka w sportowym samochodzie z żelazną bestią pod maską, którego nie da się opisać słowami. Jedyna myśl, jaka moim zdaniem może opisać to uczucie, bez względu na poświęcenia po drodze ku właśnie tej chwili, to “było warto”.
Czy nie lepiej byłoby, gdyby każdy sprzedawca aut, już po przekroczeniu przez nas salonu czy też komisu samochodowego witał nas jak przyjaciela, z którym połączyła go wspólna pasja? We własnym odczuciu, o wiele bardziej wolałbym spędzić ten, poniekąd niezbędny czas ze sprzedawcą, który wszystkie auta w ofercie prezentuje mi jak kolega chwalący się nową kolekcją miniaturowych “samochodzików”, niż takim, który sprawia wrażenie, jakby miał nas za chwilę wyprosić pod pretekstem stygnącej kawy na zapleczu.
Niezbędnym, chociaż nie według zasad pisanych, ale tych w sercu, moim zdaniem jest aspekt “iskry”, która zapala się zarówno w sercu jak i w oczach podczas trwania takiego kontaktu. Śmiało mogę stwierdzić, że po przebyciu transakcji w taki właśnie sposób, w obu stronach sprzedażowej relacji budzą się takie emocje, jakie opisałem w drugim akapicie tego artykułu. Występuje naturalna szczerość oraz chęć porozumienia w otoczce wspólnej pasji. Moim zdaniem, właśnie w taki sposób powinny występować relacje w branży motoryzacyjnej, ponieważ dzięki temu, wspomniany wcześniej ośmiolatek, drzemiący w każdym z nas i wpatrujący się w plakat prezentujący Lamborghini na suficie nigdy nie zniknie !